sobota, 19 marca 2011

Akcja ziemiórki. 2:0 dla mnie.


Ziemiórki zalęgają się w wilgotnej ziemi, a ich larwy podgryzają korzenie. Niewielka ich ilość nie wyrządzi szkody, ale więcej sztuk .. U mnie zdążyły zjeść jeden z 3 grubszych korzeni Sansewiery. Nie byłam świadoma tego, co się dzieje. Myślałam, że te latające hieny to muszki owocówki (naiwna). Przyniosłam sobie je sama z lasu razem z mchem (wspaniale prawda?).
Na zdjęciu widać kolorowy lep do którego przyklejone są właśnie te muszki. Naklejając po sztuce takiego niewielkiego lepu na każdej doniczce z pewnością zmniejszymy ilość latających stworów. 

Poza tym jeśli jest ich sporo to trzeba użyć środków chemicznych, np. Nomolt. Dostępny jest w 5ml butelkach. Producent zaleca użycie go dwukrotnie. Kolejny raz po 10 dniach, więc z pewnością zużyjemy całą butelkę (roztwór sporządza się w proporcji 1ml na 1 l wody). Ważne, o czym sama nie wiedziałam, ale uświadomili mnie w Palmiarni, aby przelać doniczkę podlewając ją tym środkiem. Cała ziemia powinna być tym roztworem zmoczona. Tutaj muszę powiedzieć, że jest to trudna operacja, bo tą zawiesiną można się zatruć. Trzeba, więc uważać i używać rękawiczek gumowych. Ważne, żeby ziemia do następnego podlewania zupełnie przeschła - na przysłowiowy wiór. Uniemożliwi to dalszy rozwój larw.

Jeszcze nie obwieszczam swojej wygranej, bo ich okres rozwoju to trzydzieści dni. Dopiero wtedy okaże się jak bardzo było to skuteczne.

Dodatkowo proponowałabym sprawdzenie w jakiej glebie powinny rosnąć nasze kwiaty. Gdy zainteresowałam się tym, to okazało się, że większość z moich roślin powinna mieć podłoże, składające się w 30% z piasku. W miejskiej dżungli można go znaleźć w sklepach akwarystycznych (dokładnie kwarcowy piasek). W Łodzi na Giełdzie kwiatów na stadionie Startu.

Brak komentarzy: