środa, 25 lipca 2012

Co zrobić z białkami?

Możliwości jest wiele - wbrew pozorom...
 1. Można zrobić lukier klik tu

2. Upiec makaroniki francuskie klik - przepis z bloga "Bea w kuchni" ;D

3. Upiec babkę z białek - wkrótce napiszę i upiekę, bo nie zrobiłam nigdy zdjęcia i ku mojemu zdziwieniu nie opublikowałam tego przepisu nigdy:)

4. Oszukuję w ciastach i zamiast 2 żółtek dodaje 1 białko

5. Upiec pieguska z przepisu "Wypieki z pasją" klik tu

Właśnie tą ostaniom opcję chciałabym zaprezentować.





Składniki:
1 szkl. mąki pszennej
0,5 szkl. suchego maku (w wersji z bloga 1 szkl.)
1/4 szkl. posiekanej na kawałki czekolady mlecznej (moja modyfikacja)
1 szkl. białek
0,5 szkl. cukru
1/2 szkl. stopionego masła
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżeczki cukru waniliowego


Białka ubijamy na sztywno. Dodajemy partiami przesianą mąkę, cukier, cukier waniliowy oraz masło. Na koniec dodajemy czekoladę i mak, wszystko mieszamy. Pieczemy w 200'C przez 45 minut.
Jeśli macie jakieś inne pomysły na wykorzystanie białek to zapraszam - chętnie skorzystam.

 Kolejny dzień z kuciem ścian i podłóg oraz kurzem. Pocieszam się jak mogę, bo przecież po remoncie będzie pięknie. Co słychać u Was?

niedziela, 22 lipca 2012

Muffiny z jagodami

Przepis podpatrzyłam tutaj klik Nie wiem dlaczego, ale za pierwszym razem mi tak nie smakowały - mało słodkie wydawały mnie się, ale gdy zabrałam je nad wodę, świeże powietrze wzmaga apetyt i wyostrza smak - zakochałam się :D

Muffiny bezglutenowe:



Muffina pszenna:



Składniki na babeczki pszenne:
  • 30 dag mąki
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 0,5 szkl. cukru
  • 2 jajka
  • 1 szkl. kwaśnej śmietany
  • 1/3 szkl. oleju
  •  1 szklanka jagód
Na babeczki bezglutenowe w zamian zwykłej mąki dodajemy:
200g mąki ryżowej
33 g mąki z tapioki (manioku)
67g mąki ziemniaczanej


Wszystkie składniki (oprócz jagód) dokładnie wymieszać. Dodać jagody i jeszcze raz delikatnie wymieszać. Nakładać do foremek muffinkowych i piec 20 - 25 minut w temp. 200 st.C.

Najlepiej jagody umyć, rozłożyć na ręczniku i poczekać aż wyschną z wody, a później wymieszać z łyżką mąki. Wtedy owoce nie opadną na dno i nie będzie zakalca.

Miłej niedzieli:) Pozdrawiam wszystkich i idę  piec szarlotkę - są już papierówki:)

piątek, 20 lipca 2012

O uprawie roślin balkonowych..

Witam wszystkich serdecznie, a zwłaszcza nowe osoby obserwujące. Mam nadzieje, że teraz uda mnie się opublikować posta. W tym tygodniu miałam przedsmak remontu - wymianę drzwi wejściowych oraz biegałam po marketach za folią malarska (miałam problemy z jej znalezieniem jak rozumiem sezon remontowy kwitnie w pełni), składaniem reklamacji za worki próżniowe, o których napiszę następnym razem i łomem. Nie sądziłam, że tym ostatnim wzbudzę tyle emocji.  Dla mnie narzędzie jak każde śrubokręt, czy młotek... Potrzebne było mi do podważenia desek od boazerii, którą zamocowano wypasionymi kołkami rozporowymi. U panów - sprzedawców, których pytałam w sklepie z miny uśmiechniętej pojawiała się taka w rodzaju szoku. Miałam nieodmienne wrażenie, że każdemu coś innego chodzi po głowie jak jakieś włamanie, przemoc lub po prostu to, że potrzebne mi to na mecz :D Ostatnie jeszcze bardziej uprawdopodobniała flaga Polski, którą znalazłam w tym sklepie w atrakcyjnej cenie. Na koniec poprosiłam Panią z informacji, żeby mi jednak to opakowała, żeby nie paradować tak przez miasto.

Chciałam napisać trochę jeszcze roślinach balkonowych i zachęcić Was do ich uprawy - zwłaszcza warzyw, ziół. Szczerze mówiąc również nie byłam przekonana do tej praktyki. Wychowana na wsi nie wyobrażałam sobie i nie zamierzałam testować na sobie roślin z doniczki. Namówił mnie do tego mąż. Teraz mogę potwierdzić, że pomidory koktajlowe smakują równie dobrze jak kupowane w sklepach, czy na targach. Polecane są odmiany Maskotka - jednak jej nie mogłam znaleźć i mam Vilmę. Jeśli jesteście z Łodzi to na rynku Bałuckim warzywnym są sprzedawcy sadzonek specjalizujący się tylko i wyłącznie w pomidorach i najpewniej będzie kupić je od nich. Możemy się zapytać o docelową wysokość rośliny, szerokość, odstępy w rozsadzie. 
Pomidory posadziłam w zwykłej ziemi torfowej ph 5,5 wymieszaną w niewielkiej części z piaskiem ok 1/5. Przyznam się, że nie wzięłam tego bardzo do serca i teraz krzaczki, co drugi lekko się wykrzywiają, bo im za ciasno. Tak wyglądają moje plony:


Mam też truskawki pnące, które owocują dwa razy - moje mam wrażenie cały czas. Wbrew opisowi producenta nie powiększyła się bardzo, chociaż owocuje :D, ale trzeba przyznać, że ładnie to wygląda, więc jako dekoracja super.




Ściana z pomidorami na początku sezonu

Aktualnie wygląda tak:


Po lewej rosną zioła, m. in. lubczyk, który atakuje mszyca. Musiałam obciąć znaczną jego część. Potem powinno się jeszcze zrosić/umyć pod wodą w celu usunięcia ewentualnych jaj. Widziałam tu jakieś  biedronki, ale bardziej były zainteresowane kocanką, na której młodych pędach też buszowały mszyce. Po obcięciu ich oraz zroszeniu wodą (odpukać w niemalowane) szkodniki zniknęły. Można też zrosić szarym mydłem rozcieńczonym z wodą. Chemiczne środki do mnie nie przemawiają zwłaszcza, że często tam przebywam, dotykam roślin, oczyszczam ze starych liści.

Jednego z ciepłych wieczorów zrobiliśmy sobie kilka zdjęć z przymrużeniem oka. Ramką był jaśmin rozciągnięty na drucie półkolistym, umieszczony na parapecie okna:



Minę mam głupią, bo jestem w trakcie posyłania buziaka mężowi;p

Miłego popołudnia!


poniedziałek, 16 lipca 2012

Sezon na maliny

Wieczną inspiracją jest dla mnie film i muzyka z filmu "Amelia". Kiedy mam kompletną pustkę w głowie i nic twórczego nie udaje mnie się włączam tą muzykę:

Ostatnio było jednak inaczej.. Zaczęło się niewinnie od przepisu na maliniak, czyli biszkopt z malinami. Ciasto wyszło i owszem, ale wierzchnia warstwa była gorzka, pewnie z powodu gorzkich pestek, które mają  te owoce. Poniżej poglądowe zdjęcie. Przepis powinien otrzymać Złotą Malinę w kategorii wypieków. Nie polecam używania ich do tego typu ciast. Lepiej już chyba zjeść je od razu bez zbędnych zabiegów na wzór filmowej Amelii.




Później zła passa była kontynuowana poprzez spadanie różnych drobnych przedmiotów, rozsypywanie mąki itp. Wreszcie zostali zaproszeni goście, więc zakupiliśmy fasolkę - oczywiście z łykiem, a jakże chociaż opisy  na niej zapewniały co innego. Generalnie "malinowo".Do tego tradycyjnie ziemniaki - tu wpadki nie było, ale zaczęłam piec kotlety i zapomniałam posolić z jednej strony - to można jeszcze w porę skorygować. Na tym jednak poprzestałam, jeśli chodzi o przygotowywanie jedzenia dla gości.... Naprawdę to denerwujące, że totalnie skomplikowane przepisy wychodzą, a czasem najprostsze się nie udają. Czy Wy też tak macie?

Na koniec jeszcze puszczanie kaczek, kadr z "Amelii" oraz obraz namalowany  kiedyś przeze mnie dla porównania.








sobota, 14 lipca 2012

Tarta/Sernik z jagodami i truskawkami



Tarta/sernik z jagodami i truskawkami

Spód to ciasto kruche:
25dag mąki
12dag zimnego masła
1 łyżka cukru
jajko
2 łyżki konfitury wiśniowej (u mnie z pigwy)
szczypta soli
tłuszcz do formy
(do formy o średnicy 25cm trzeba dać połowę mniej)

Wszystkie składniki zagnieść na jednolite ciasto i wykleić nim formę. Podpiec w temperaturze 180'C przez ok. 15 min.

Wierzch

25dag czereśni/wiśni/truskawek
25dag jagód
50dag twarożku
5 łyżek cukru
szczypta soli
3/4 szklanki gęstej śmietany
4 jajka

Na podpieczony spód rozsmarowujemy dżem/konfiturę z wiśni. Mieszamy twaróg z jajkami, śmietaną, solą i cukrem. Wylewamy na wierzch i dodajemy umyte wcześniej owoce. Zapiekamy ponownie przez ok. 45 min. Sprawdzamy wykałaczką po środku ciasto, czy jest gotowe i nie zostawia śladów na drewienku. Gdyby górna część ciasta zaczęła się przedwcześnie rumienić należy ją przykryć pergaminem i kontynuować pieczenie.



czwartek, 12 lipca 2012

Co zabrać ze sobą wyjeżdżając w góry?

Zacznę od tego, że dla każdego absolutne minimum/must have to, co innego oraz że przy tym wszystkim trzeba zachować umiar. Z politowaniem patrzę na dziewczyny targające ze sobą walizki wielkości średniej lodówki i patrzące wzrokiem kota ze Shreka na spotkanych mężczyzn. Nie znaczy to wcale, że nie ciągnęłam ze sobą takich toreb... Oszem zdarzało się zwłaszcza, gdy podczas studiów sama przeprowadzałam się, czy musiałam w krótkim terminie przed wakacjami zabrać ze sobą swoje rzeczy, bo właścicielka lokum chciała mieć pokój na ten czas zupełnie pusty. W tym czasie dotarł do mnie bezsens zabierania niektórych "przydasiów" itp. Najbardziej znienawidzony był ogromny flanelowy, ciężki szlafrok, z kapturem, długi do kostek, który zajął mi całą podróżną torbę. O tego rodzaju perypetiach napiszę innym razem.:D
W czasie studiów wyjeżdżałam przynajmniej 4 razy do roku na dłużej niż 4 dni w różne części Polski (były to objazdy naukowe i delegacje). Podczas pakowania przyświecała mi idea, którą wyczytałam w książce przewodnika Tatrzańskiego Parku Narodowego. Brzmiała ona mniej więcej tak, że nie zabieramy ze sobą przedmiotów, które są dla nas absolutnie niezbędnie. Pakujemy minimum, bo te dodatkowe drobiazgi później bardzo odczujemy w podróży. Przygotowałam taką listę moim zdaniem rzeczy koniecznych. Najbardziej do serca trzeba sobie ją wtedy wziąć, gdy zamierzamy chodzić po górach z całym ekwipunkiem od schroniska do schroniska.

-kosmetyki - mydło, szampon przelany do mniejszego opakowania/słoiczka po dżemie/koncentracie praktyczne plastikowe można kupić w drogerii Rossman, mają również małe opakowania różnych kosmetyków oraz jakiś tusz, kredka do oczu. Najważniejszym jest tu krem z wysokim filtrem 20-29 i nie ma co panikować, że się nie opalimy. W czasie wędrówek po górach spocimy się, a krem z nas spłynie, zanim nałożymy kolejną warstwę zdążymy się opalić. Warto już przed śniadaniem nałożyć krem z filtrem, żeby skóra już trochę go wchłonęła, a potem powtarzamy przed wyjściem i w ciągu dnia.
- czapka w jakiejkolwiek wersji, aby osłonić głowę i uszy od spalenia słońcem. W tym roku zapomniałam i wyglądałam dosyć zabawnie. Dotarło do mnie, gdy zaczęły mnie piec uszy. Wzorem arabek omotałam się w ten sposób:

- szalik/apaszka - pomoże nam osłonić kark od słońca, szyję od ewentualnego wiatru
- latarka - im dalszy zasięg tym lepsza, ale każda inna będzie również dobra. Noszę ją także zawsze, gdy wychodzę w góry. Przeważnie na szlaku byłyśmy już o 8 rano, ale jednym jedynym razem miałyśmy spore opóźnienie i wychodziłyśmy z parku po 20 godzinie wieczorem, a był to wrzesień. Nie wolno o tej porze przebywać na terenie parku, ale co zrobić. Zupełnie się ściemniło, gdy przestałyśmy widzieć szczyt Giewontu, schodząc z Murowańca. W tym czasie po stronie Polskiej Tatr przebywały 3 misie z młodymi i ciągle się przemieszczały. Nie było to zbyt rozsądne, ale lepsze niż wracać po omacku i zgubić szlak.
-buty za kostkę z grubszą podeszwą - ustabilizują kostkę, zabezpieczając przed skręceniami, nie będą nas boleć stopy od kamieni oraz jest to jakaś ochrona przed ukąszeniem żmii (Też myślałam, że jej nigdy nie spotkam, ale ostatnim razem w Pieninach, na poboczu w trawie miałam okazję jej się przyjrzeć. Zdjęcia nie mam, bo zdążyła uciec.) Jeśli nie wiemy, czy "złapiemy bakcyla" i często będziemy wyjeżdżać na górskie wycieczki zabierzmy ze sobą glany/martensy/zimowe buty trapery.



Obuwie profesjonalne po prawej - moje amatorskie po lewej.

-herbata, kakao kawa cukier, sól, przyprawy- tyle ile wypijemy, zużyjemy (zawsze liczę ile mniej więcej to może być plus, gdyby ktoś chciał się poczęstować). Przekładam do woreczków foliowych i wiążę gumką recepturką. Teraz już opisuję cukier - sól, bo ostatnio dosypałam sobie do kakao soli:D
-przeciwdeszczowy płaszcz/kurtka - w sklepach turystycznych/sportowych jest tego dużo, ale i drogo. Mnie przypadły do gustu kurtki - odzież dla robotników. Można je kupić w marketach budowlanych, np. Leroy Merlin. Mają kieszenie świetnie zabezpieczone przed zalaniem, kaptury, rynienki u dołu, aby woda nam nie zalewała spodni i gdy się poślizgniemy, upadniemy na głaz nie podrze się w odróżnieniu od turystycznych foliówek. Cena ok 20zł.

-kubek, nóż, widelec, łyżka
-koszula flanelowa - ciepła, chłonie wilgoć i szybko schnie - uwielbiam
-lekkie klapki/japonki pod prysznic
- zagryzki - suszone owoce morele, orzechy, słonecznik, rodzynki
-leki zapisane przez lekarza oraz przeciwbólowe, przeciwbiegunkowe, plastry na ranki przycięte w dwa rozmiary duży i mniejsze, wapno na uczulenia, witamina C, rutinoscorbin, bandaż elastyczny, gdybyśmy naciągnęli zbytnio mięśnie lub stawy
-spodnie długie - podwijam do kolan i mam krótkie, cieplejsze ubranie - pogoda w górach często się zmienia,
-długopis
-numer telefonu GOPR 601 100 300, 985
-mapa z rozpisem szlaków, przewodnik - najlepiej kupić w antykwariacie, godziny otwarć muzeum nie będą aktualne, ale to można sprawdzić przed wyjazdem w internecie. Dla mnie najważniejsze są informacje o trudnościach na danym szlaku, notki historyczne. Możemy też wypożyczyć je w bibliotece i skserować.
- mniejszy plecak, który będziemy zabierać ze sobą na wycieczki
- turystyczna grzałka - taka Prl-owska na szklankę
Gdy się pakuję wyobrażam sobie, że wstaję rano i zastanawiam się, czego po kolei używam wciągu dnia. Wszystko to zapisuję na kartce, a przy pakowaniu wykreślam. Absurdalne?! Mnie pomaga.
 Może wy coś dopisalibyście do listy?

wtorek, 10 lipca 2012

Nawożenie kwiatów balkonowych dla zapominalskich


Moja kwitnąca Maranta Bicolor.

Uwielbiam to zestawienie jasnej zieleni i brunatnych, brązowych plam.
Wiele jest metod nawożenia jak i samych środków. Od płynnych, kulki do wymieszania z glebą o przedłużonym okresie uwalniania po pałeczki, czy nawozy dolistne. Nawozy są tym dla roślin, czym pokarm dla nas. Zamknięte w naszym mieszkaniu i doniczce, nie mają możliwości czerpać składników odżywczych poprzez rozkład resztek organicznych.

Najwygodniejszą metodą nawożenia dla mnie jest stosowanie nawozów płynnych o dużym rozcieńczeniu do prawie każdego podlewania. Idealnie było by, gdybyśmy podlewali po wcześniejszym zmoczeniu ziemi w doniczce. To tak jakbyśmy głodnemu człowiekowi podali ogromną porcję pokarmu do zjedzenia na jeden raz. Metoda ta pozwala na łatwiejsze przyswajanie związków zawartych w nawozie. Proporcje to 1 nakrętka nawozu na 6-10 litrów wody. Można w marketach kupić wody źródlane w butelkach 5 litrowych. Do takiej butelki nalewam wodę i odstawiam do następnego dnia, często też dodaję kilka kropel soku z cytryny. Rośliny nie przepadają za podlewaniem zimną wodą, botanicy porównują to do naszego niemiłego wrażenia zimnych stóp. Drugi zabieg odwapnia wodę i przez to ułatwia przyswajanie składników odżywczych. Tak przygotowaną wodą z sokiem z cytryny możemy podlewać najwcześniej po 3 godzinach i najpóźniej 24 godzinach - chodzi o to, aby nie sfermentowała.
Najlepiej nawozić rośliny w ten sposób, co trzeci dzień, a w czasie upałów, co drugi. Dzięki temu nasze rośliny będą regularnie rosły, a my nie będziemy musieli zastanawiać się nad właściwym momentem nawożenia. Przyznam się, że na początku mojej przygody z uprawą bardzo różnych gatunków roślin pokojowych rozrysowałam sobie schematy nawożenia, ale w dalszym ciągu wydawało mnie się to nie do ogarnięcia.O tej metodzie usłyszałam na warsztatach w Palmiarni Łódzkiej oraz wspomina o tym książka "Rośliny pokojowe" szanowanego wydawnictwa Larousse.


Pelargonie na balkonie. W tle Pelargonia angielska.

Coraz więcej rodzajów nawozów pojawia się na rynku i są one coraz bardziej wyspecjalizowane. Idealnie byłoby, gdybyśmy dla każdego gatunku stosowali odpowiedni nawóz, ale to jest wykonalne jedynie chyba przy dużych uprawach. Aktualnie używam trzech różnych nawozów. Jeden do roślin o ozdobnych liściach - zawiera dużo azotu (oznaczony na etykiecie N), który wpływa na prawidłowy wzrost liści i pędów oraz fosforu (oznaczony jako P), stymulującemu porost kwiatów i korzeni. Drugi to nawóz do pelargonii bogaty w potas (K), który bardzo ważny jest dla roślin kwitnących, owocujących. Używam jeszcze nawozu do pomidorów, ale ten akurat jest w granulacie. Dwa pierwsze wymienione nawozy są mineralne. Ich podstawowym plusem jest bogactwo składników, odpowiednie ich zbilansowanie, wyraźnie widać efekty na roślinach. Późną jesienią i zimą używam nawozu Biohumus z dżdżownic kanadyjskich - jest naturalny i bezpieczny, trudniej przenawozić nim roślinę. 

sobota, 7 lipca 2012

Jak zrobić skrzynię na balkon/taras/ogród?

Kiedyś oglądałam program "Dzień dobry TVN", w którym rozwodzono się na temat wyglądu naszych balkonów. Pastwiono się przede wszystkim nad składowaniem tam różnych przedmiotów oraz suszeniem prania. Ktoś kto wygłasza podobne tezy albo w bloku nigdy nie mieszkał albo ma jakieś niesamowite szczęście - dużo miejsca, dobrze zabezpieczoną piwnicę z drzwiami antywłamaniowymi. Opiszę jak wygląda nasza: od sąsiada osłania nas ścianka z ledwo trzymających się razem desek, a drzwi mają podobną konstrukcję. Wzwyż nie ma też co planować, bo pod sufitem przebiegają dosyć duże rury z wodą itp. Wartościowych rzeczy nie ma sensu tam przechowywać. Zdarzały się kradzieże kompotów, rowerów i innych drobiazgów. Jeśli chodzi o rowery to są różne haki umożliwiające ich podwieszenie na ścinie lub suficie, można też zaprojektować szafę do jego przechowywania.

Jeśli chodzi o balkon, który czasem mamy dosyć duży to można na nim umieścić tam spora skrzynię. W naszą o wymiarach 100x60cm i wysokości 50cm mieści się wszystko, to znaczy donice, haki, kwietniki, stolik i krzesła balkonowe. Na tym można usiąść lub się położyć i nikt się nie zorientuje jaką tak naprawdę funkcję ona spełnia.

Ceny takich skrzyń zazwyczaj zaczynają się od 200zł  za takie wykonane z drewna sosnowego. Mnie nasunął się pomysł wykorzystania szafki z pokoju, którą i tak wyrzucilibyśmy podczas nadchodzącego remontu. Szafka wyglądała tak:


Kładziemy taką szafkę (może być też wisząca) na plecach, tą częścią, którą przylega do ściany na podłogę. Następnie pozbywamy się szuflad lub drzwiczek. Teraz musimy poszukać deski, która przykrywałaby skrzynię - wieka. Jeśli mamy odpowiednią w domu, ale jest zbyt duża to w marketach budowlanych przytną nam ją pod wymiar. Niestety takiej dużej nie miałam, ale zakupiłam we wspomnianym sklepie - dział drewno, podajemy wymiary, wybieramy odpowiednią deskę, mdf i płacimy za ilość materiału, nie płacimy za docięcie. Za deskę 60x100cm zapłaciłam 30zł w podobnym kolorze do szafki. Wygląda to tak:


Tą chropowatość, którą tu widać można okleić taśmą - znajdziecie ją na dziele z drewnem obok różnych listew. Przykleja się ją na gorąco, przykładając do niej przez ścierkę żelazko (rozpuszcza klej, znajdujący się pod nią). Za dopłatą przy zamówieniu deski też nam to zrobią - koszt 4 zł za 1m.

Teraz jeszcze potrzebujemy zawiasów - tu jest duży wybór w wielkości, kolorów - koszt 8-10zł za sztukę.




 Oprócz tego warto ranty wesprzeć kątnikami, żeby się nie rozeszły jak będziemy siadać;) Mieliśmy kilka w domu po byłym właścicielu - majsterkowiczu. Cena jednej sztuki to od 2-6zł.


Wreszcie możemy usiąść lub się położyć:)


Na koniec przyznam się, że wykonawcą nie byłam ja, ale mój mąż, z którego jestem bardzo dumna i cieszę się z tej skrzyni jak dziecko.:D


czwartek, 5 lipca 2012

Dziś są moje imieniny - deser na upały






Mały deser, ale dużo drobiazgów do wykonania. Ciasteczka - łyżeczki upiekłam wcześniej i trzymam zamknięte w pojemniku. Upieczone są z przepisu na magdalenki, który opublikowałam tutaj klik, a foremki są z Tchibo i wytrzymują temperaturę do 260'C wyglądają tak klik.

Na spodzie jest sernik z owocami w całej okazałości pokażę go następnym razem. Po prostu przy robieniu ciasta okazało się, że jednak mam go za dużo i wlałam do foremek.:)

50dag czereśni (dodałam porzeczek, jagód i truskawek)
50dag twarożku (dodałam pół na pół z serkiem waniliowym homogenizowanym)
1 łyżka cukru
szczypta soli
4 jajka

Jajka ucieramy razem z serem, solą i cukrem. Dodajemy owoce i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 175'C. Jeżeli jest to jedno ciasto w formie tortownicy to pieczemy 45 min, mniejsze jak tutaj wystarczy 15 min. Kiedy środek się uniesie - wyrośnie to czekamy jeszcze 5 min i wyciągamy.

Po przestygnięciu dokładamy po dwie kulki lodów. Polewamy czekoladą i ozdabiamy owocami, łyżeczką - ciasteczkiem.

Tymczasem idę świętować. Miłego dnia!





środa, 4 lipca 2012

Sezon na szczaw



Szczawiowa

2 marchewki
1 pietruszka
ćwierć selera
lubczyk, pieprz, sól, koperek
sok z cytryny
1 pęczek szczawiu
2 jajka gotowane na twardo
żeberka wieprzowe lub skrzydełka drobowe
śmietana do zagęszczenia

Gotujemy wywar z mięsa. Dodajemy warzywa: marchew, pietruszkę, seler. Wszystko ścieram na tartce lub miksuję - wtedy nie dodaję już śmietany. Gdy wszystko jest miękkie dodaję posiekane i umyte liście szczawiu. Gdy i one się ugotują to sprawdzam kwaśność zupy jeśli nie jest wystarczająca to dodaję soku z cytryny. Posypuję koperkiem. Dodaję śmietanę. Podaję z jajkiem gotowanym na twardo.

wtorek, 3 lipca 2012

Czekoladowe kubeczki z malinowym musem na upały





Czekoladowe kubeczki z malinowym musem na upały

Przepis pochodzi z gazety "Olivia". Kiedy zobaczyłam zdjęcie to wydawało mnie się nie możliwym zrobienie tego. Założyłam też wstępnie, że z przepisem będzie "coś nie tak" i trzeba będzie improwizować.;) Z reguły przepisy wyglądające na ambitne - te z gazet - nie wychodziły z powodu zbyt lakonicznego opisu przygotowania. Z tego powodu użyłam połowę składników. Mimo obaw - udało się:D

Składniki na 9 babeczek. Przepis naturalnie bezglutenowy.

2 tabliczki czekolady gorzkiej (użyłam gorzkiej i mlecznej)
100g malin/porzeczek/jagód (użyłam porzeczek)
0,5 szklanki śmietany 30%
1 tabliczka czekolady białej
owoce do dekoracji

Gotujemy wodę w garnku. Do drugiego naczynia - garnka, miski (takie naczynie, żeby po nałożeniu go na garnek z gotującą wodą mogło do niego przylegać i nie roztopić się pod wpływem wysokiej temperatury) wrzucamy połamaną czekoladę. Czekamy aż się rozpuści. Następnie pędzlem nanosimy czekoladę na papilotkę do babeczek. Szybciej będzie jeśli użyjemy silikonowego. Jeśli nie mamy to może być zwykły pędzel ze sztywnym włosiem. Wstawiamy babeczki do lodówki i powtarzamy czynność, zwracając uwagę, żeby dno było dostatecznie grube oraz górne brzegi. Po trzech godzinach wyciągamy ponownie z lodówki i obrywamy z pergaminu. Zostawiamy w chłodnym miejscu/lodówce. Przygotowujemy krem.

Miksujemy wybrane owoce jagody/maliny/porzeczki z nieubitą kremówką. Do tego dodajemy roztopioną nad gorącą wodą czekoladę białą i mieszamy, aż uzyskamy jednolitą masę. Krem odkładamy do schłodzenia. Napełniamy nim czekoladowe kubeczki, ozdabiamy owocami.