wtorek, 28 sierpnia 2012

Coś do poczytania: powieści Magdaleny Samozwaniec

Uwielbiam wiek XIX i początek XX. Jak już niektórzy zauważyli wyszukuję różne przepisy z tego okresu, czytam na temat obyczajowości, a także pisałam pracę magisterską z tego okresu. Pomijając dwulicowość epoki wiktoriańskiej, ostatnio zafascynowałam się tym czasem. Zbieram materiały na temat ozdób świątecznych z tej epoki - wiem, że w tym czasie tak na prawdę to wszystko się zaczęło i były to głównie jabłka, wstążki w naturalny sposób farbowane i ciasteczka, ale znalazłam instrukcje wykonania innych drobiazgów. Nie o tym jednak miało być...

Do książek Magdaleny Samozwaniec podchodziłam dwa razy. Za pierwszym razem mnie ostrzeżono, że to nie jest jakaś wybitna literatura i obśmiano ją. Za drugim zachęcono i o tym będzie.
Pisała pod pseudonimem. Jej dziadkiem był Juliusz Kossak, a siostrą Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Pierwszą powieścią, którą przeczytałam była "Maria i Magdalena".


Opisuje ona epizody z życia sióstr prezentując nam cały wachlarz obyczajowości i moralności dziewiętnastowiecznej. Samozwaniec miała wątpliwości, co do tego, czy tą książkę napisać, ale siostra ją przekonała, stwierdzając, że gdy za kilkadziesiąt lat ludzie ją przeczytają, będą się pokładać ze śmiechu i miała rację. Tradycyjne życie rodzinne ze wspólnymi posiłkami przeplata się tematami  "nieuchodzącymi młodym dziewczętom" jak choćby wychowanie seksualne. Do tego stopnia był to temat tabu, że jak opisuje autorka dopiero w dzień ślubu kobiety, dowiadywały się o "przykrym małżeńskim obowiązku". Przytacza przykład młodej mężatki, która uciekła od swojego męża do mamy, bo "zaczął dziwnie się zachowywać".

Drugą książką tej autorki, którą chciałabym Wam polecić jest "Z pamiętnika niemłodej już mężatki". Niedawno wydana i tylko 230 stron do przeczytania, co zajmie Wam jeden dzień zapewniam :)


To, co drażni to z pewnością idealizacja mężczyzny - ojca Magdaleny. Pisząc o jego podbojach miłosnych usprawiedliwia je, ogólnie odnosi się wrażenie, że IM więcej wolno. To kobieta ma być wieczną ostoją domu i gdyby jej się przydarzyły podobne sytuacje z pewnością zostałaby wywieziona na taczce ze wsi jak Reymontowska Jagna. Oczywiście wiele z tych niuansów ma miejsce dzisiaj - niestety, uświadomiłam sobie to jeszcze wyraźniej czytając na temat początków emancypantek w latach 30-tych XIX wieku (Ute Frevert "Mąż i niewiasta . Niewiasta i mąż. O różnicach płci w czasach nowoczesnych"). Młodym mężatkom radzi "moje drogie, starajcie się być jego adwokatem, a nie... sędzią śledczym. I pamiętajcie, że wasza przyjaciółka zaszkodzi wam więcej w małżeństwie niż jego." Oprócz tego możemy przeczytać ze zgrzytem zębów, że marzeniem współczesnego samca jest "móc utrzymać żonę za jej własne pieniądze". Komentuje z oburzeniem to, że kobiety chcą same zarabiać na siebie. Poza tym książka okraszona jest niesamowitym humorem pisarki:

"wszystko dobrze póki kobieta przedstawia tak zwaną seksbombę, ale później... seks się ulatnia, a bomba zostaje! I wtedy wygląda FATALNIE."

o modzie: "Nie było jakichś takich uczesań a la sierota ani a la zmokły szczur, tylko piękne loki i cudne długie suknie, i wszystkie panie wówczas nosiły gorsety".

Znajdziemy też trafne porównanie nadrealizmu do dramatu II Wojny Światowej: "W czasie wojny ktoś wrócił  z Oświęcimia i opowiadał, że przywieziono Francuski, były poubierane prześlicznie, widocznie schwytane w łapance ulicznej lub wyciągnięte z kawiarni. Gdy otwarto wagony, niektóre były już martwe, wieziono je na taczkach wprost do krematorium... Kiedy się o tym dowiedziałam, zdałam sobie sprawę, że nadrealizm wydawał się nam niegdyś takim paradoksem, a okazało się, że życie jest właśnie takie..."

Myślę, że w tej ostatniej książce każdy znajdzie coś dla siebie. Pierwszą polecam przede wszystkim kobietom ;D 

Miłego dnia

sobota, 25 sierpnia 2012

Pluszaki-podusie

Jak obiecałam pokazuje nowe szyciowe pomysły:)


Nieświadomie po zszyciu elementów wyszła mi rybka gatunkowo podobna do bohatera z bajki "Gdzie jest Nemo".


Retro sarenka. Milutka w dotyku, miękka i szczupła, pozwala złapać się za kopytko małym rączką.


Konik z metkową grzywą zamiast włóczki. Można bezpiecznie gryźć, ciągnąć..


Sympatyczny, kolorowy wieloryb z rumieńcami i filcową fontanną.


Dłuuugi jamnik z dużymi uszami.



Miły i przyjazny wąż. Pomocny przy ćwiczeniach z "s": jak robi wąż? - sssss.


Jeszcze jedna złota rybka z ruchliwymi płetwami - uwaga spełnia marzenia. W związku z tym, że ją złowiłam proszę o jedno: żeby remont potrwał 1 tydzień. :D

Miłego weekendu!

wtorek, 21 sierpnia 2012

Cytrynowa babka na białkach


Dzisiaj przepis na obiecaną przeze mnie babkę na białkach. Przepis jest mojej teściowej z tą zmianą, że zamiast owoców kandyzowanych dodałam skórkę startą z cytryny.

Babka z białek

400g mąki
7-8 białek - 1 szklanka
2 niepełne szklanki cukru
250g stopionego masła
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 szklanka mleka
2 łyżki cukru waniliowego
starta z 1 cytryny skórka

Białka ubijamy na sztywno - pod koniec dodając cukier. Wlać roztopiony tłuszcz, ciepłe mleko, wsypać przesianą mąkę, cukier waniliowy oraz skórkę z cytryny. Piec 45 min w 170-180'C.

Miłego dnia!

niedziela, 19 sierpnia 2012

Pierwsze szmaciane lalki

Lalki projektowałam trochę więcej niż miesiąc, konsultując się z koleżankami, które mają dzieci. Można im zmieniać ubrania, pasują zamiennie na każdą. Wypełnienie jest antyalergiczne. Można je prać ręcznie. Włosy z wełny - można je rozpuścić i zmienić uczesanie. Wszystkie części są tak zszyte, aby podczas zabawy, szarpania..., rzucania nie popruły się. Ręce zszyte są maszynowo albo są jednolicie wycięte z kawałka materiału razem z tułowiem. Twarze mają ręcznie wyszywane.

Pierwsza to Marysia w sukience wykonanej z materiałów przeznaczonych posiadających atesty, nadającej się nawet do kontaktu z niemowlętami jednak z uwagi na włosy nie polecam tego. Buty z filcu z kokardką.



Poniżej Margarita w granatowej sukience z lekkim połyskiem, ozdobionej koronkowym żabotem. Ręce są kontynuacją tułowia, nie są zszywane.We włosach ma kwiat wykonany z filcu. Niebieskie buty wykonane także z filcu.



Wreszcie Zosia w błękitnej retro sukience w białe kropki i kokardkę z tego samego materiału. Buciki i narzutka wykonane z polaru. Ręce wszyte maszynowo.



Wszystkie części garderoby można ściągać.:)


Na koniec puszczający oczko aniołek.



środa, 15 sierpnia 2012

Dziś 100 letnia rocznica urodzin Julii Child


"Smacznego! Przepyszne życie Julii Child" autorstwa Jessie Hartland

Nie było mnie dość długo, gdyż projektowałam lalki szmaciane. Niedługo je zaprezentuję :)
Dzisiaj jest 100 -letnia rocznica urodzin Julii Child, o której istnieniu dowiedzieliśmy się z filmu Julie&Julia", a dla amerykanów jest postacią kultową. To na jej książkach kucharskich uczyły się i udoskonalały swoje umiejętności całe pokolenia.

Urodziła się w 1912 roku, a zmarła w 2004. Sławę zyskała, dzięki książce kucharskiej, którą napisała wraz ze swoimi koleżankami. Później jak przystało na gwiazdę prowadziła swój program kulinarny "French Chef", który teraz można obejrzeć na kanale Kuchnia TV. Z wykształcenia anglistka bezskutecznie próbowała odnaleźć swoje powołanie, gdy uświadomiła sobie, że jedyną rzeczą, która sprawia jej przyjemność jest jedzenie. Fascynowała ją kuchnia francuska, a główną przeszkodą była nieznajomość francuskiego. Zaś książki na ten temat publikowane pisane były tylko w tym języku. Mimo tych trudności, mając 39 lat ukończyła znaną szkołę kucharską Le Cordon Bleu. Warto też dodać, że była pierwszą kobietą na tej uczelni.

Jej biografia mnie inspiruje pod wieloma aspektami. Jednym z nich jest problem podobny do tego, który miała Julia. Jej książka kucharska została wydana na rynek Polski w wersji skróconej 150 stron i przetłumaczonej. Tymczasem oryginał ma dwa tomy po około 700 stron i jest po angielsku. Stopniowo go czytam i nawet zrobiłam sobie zeszyt ze słówkami, których się uczę. Książka jest absolutnie fantastyczna. Drobiazgowo omawia wszystko: rodzaje form, garnków, noży i innych narzędzi kuchennych oraz metody pracy. Z precyzją są wyjaśnione wszystkie niuanse gotowania, pieczenia, smażenia, grillowania, a nawet wyrobu kiełbas. To właśnie z niej nauczyłam się robić majonez - jest cudowny. Na początku miałam problemy z jego przyrządzeniem i musiałam stosować się do rad z kategorii "gdy coś jest nie tak". Julia również to przewidziała, więc z każdej opresji typu lejący, zważony majonez, czy zbyt słona zupa pozwoli nam wyjść obronną ręką. Na blogu opublikowałam jej przepis (moje tłumaczenie) pieczona wieprzowina z kapustą, którą polecam.

Bon appetit!