niedziela, 15 maja 2011

Dmuchawce, latawce wiatr




Jednego dnia pojechaliśmy na przejażdżkę  rowerową do Łagiewnik. Następnego dnia wylądowałam w tym samym miejscu i już nie było tak zabawnie. Otóż pojechałam do Zgierza na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy. W kolejce w ciągu 3 godzin zapoznałam koleżankę. Powiedziałam, że mieszkam tuż za granicą Zgierza w stronę Łodzi. Po wszystkim postanowiła mnie podwieźć. Okolica wydawała się znajoma, ale nie wpadłam na to, że z wycieczek. W ten sposób wracałam zamiast 15 minut tramwajem to 1,5 godziny na nogach... Nie wiedziałam nawet gdzie dokładnie jestem. Koleżanka wydawała się zdziwiona. Mnie odebrało mowę. Stwierdziła tylko: "o tam prosto jest stadnina masz wygodne buty, więc dasz radę". Po przejściu ok 500 m usłyszałam rżenie koni. Wszystko się zgadzało, ale to było kompletnie w drugą stronę od mojego domu. :D Teraz bez mapy w nieznane strony już się na pewno nie wybiorę.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Hihi :D Nie ma to jak się pogubić. Ale ponoć kobietom wolno :) Bo my mamy CZUĆ, a nie WIEDZIEĆ! Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie http://przyciagajac-szczescie.blogspot.com/ :)