poniedziałek, 16 lipca 2012

Sezon na maliny

Wieczną inspiracją jest dla mnie film i muzyka z filmu "Amelia". Kiedy mam kompletną pustkę w głowie i nic twórczego nie udaje mnie się włączam tą muzykę:

Ostatnio było jednak inaczej.. Zaczęło się niewinnie od przepisu na maliniak, czyli biszkopt z malinami. Ciasto wyszło i owszem, ale wierzchnia warstwa była gorzka, pewnie z powodu gorzkich pestek, które mają  te owoce. Poniżej poglądowe zdjęcie. Przepis powinien otrzymać Złotą Malinę w kategorii wypieków. Nie polecam używania ich do tego typu ciast. Lepiej już chyba zjeść je od razu bez zbędnych zabiegów na wzór filmowej Amelii.




Później zła passa była kontynuowana poprzez spadanie różnych drobnych przedmiotów, rozsypywanie mąki itp. Wreszcie zostali zaproszeni goście, więc zakupiliśmy fasolkę - oczywiście z łykiem, a jakże chociaż opisy  na niej zapewniały co innego. Generalnie "malinowo".Do tego tradycyjnie ziemniaki - tu wpadki nie było, ale zaczęłam piec kotlety i zapomniałam posolić z jednej strony - to można jeszcze w porę skorygować. Na tym jednak poprzestałam, jeśli chodzi o przygotowywanie jedzenia dla gości.... Naprawdę to denerwujące, że totalnie skomplikowane przepisy wychodzą, a czasem najprostsze się nie udają. Czy Wy też tak macie?

Na koniec jeszcze puszczanie kaczek, kadr z "Amelii" oraz obraz namalowany  kiedyś przeze mnie dla porównania.








2 komentarze:

Panna Malwinna pisze...

Czasem już tak bywa, że ma się zły dzień i nic nie wychodzi. Wtedy najlepiej trzymać się z daleka od kuchni;)

ewkiki pisze...

Trafiłam tu przypadkiem, ale zostanę na dłużej:).
Malin używam tylko do "miękkiego ciasta do owoców" (tak nazywam ucierane, do którego można wrzucić co bądź!
A Amelię od lat uwielbiam nieustannie tak samo.......
Dobrych dni Ci życzę!