czwartek, 31 marca 2011

Świąteczne ozdoby: zając z origami



W poszukiwaniu ozdób świątecznych poraziły mnie różne figurki, puszyste kurczaczki.. i postanowiłam wydziergać własne. Jutro się wybieram na połów gałęzi (niedaleko hurtowo obcinano je przy drodze, zabranie takich badyli jest chyba legalne?!) i zaaranżuję jakieś gniazdko. Jeżeli coś z tego rysunku nie jest jasne to pytajcie.

środa, 30 marca 2011

Spaghetti ze słonecznikiem i serem pleśniowym


makaron spaghetti ryżowy (wystarczy zalać go gotującą wodą z czajnika, poczekać 5 min i mamy makaron)

200g sera Lazur albo inny z niebieską pleśnią Roquefort
garść nasion słonecznika
śmietana 18%
natka pietruszki (u mnie mrożona) albo rucola (lepszy smak)
trochę bazylii i kolendry
100g sera królewskiego albo innego, który się łatwo rozpuszcza (dodaję go jak nie ma za dużo pleśniowego)
1 łyżeczka oliwy z oliwek

1 łyżkę oliwy z oliwek wylewam na patelnie i wysypuję pokruszony ser pleśniowy i ewentualnie starty żółty. Czekam aż się roztopi. Wlewam śmietanę i mieszam. Dodaję przypraw: rucola/natka pietruszki, bazylię, kolendrę i nasiona słonecznika.

Bardzo dobre i szybkie danie gotowe w 10 minut:)


Bezglutenowcy: wyczytałam w jakiejś książce dla chorych na celiaklię, że sery roquefort mogą być robione przy użyciu chleba. Mój organizm wyczuwa nawet ilość mniej niż pół łyżeczki glutenu. Kłopotów po serze Lazur i Rokpol nie miałam. Na etykietach też nie wyczytałam takich informacji, ale warto sprawdzać:)

wtorek, 29 marca 2011

Pomysły na zapakowanie prezentu

Weekend spędziłam u rodziców, świętując zaległe urodziny i imieniny brata i taty. Na własnym przykładzie wiem, że podarunek tym bardziej cieszy, jeśli związany jest z naszym hobby, zainteresowaniami. Wymyśliłam, więc takie szaty dla prezencików:



To dla bata, którego hobby było wędkarstwo. Trochę zapomniał o nim i chciałam mu przypomnieć.;p Papier znalazłam kiedyś w jednym z hipermarketów i kupiłam z myślą o nim.



To prezent dla taty hodowcy gołębi pocztowych. Nie mam takich dziurkaczy, więc przerysowałam gołębie kalką z ekranu komputera i wycięłam. Medale są wycięte nożyczkami o ozdobnych kształtach, nie było łatwo, ale efekt jest rewelacyjny. Reszta to bibuła niebieska i flizelina - można ją kupić w rolkach na giełdzie kwiatowej i wstążka.

Nie wiem czy wiecie ale są kursy z ozdabiania i pakowania prezentów. W Łodzi koordynuje je (bo często są zapraszani profesjonaliści z Włoch i innych krajów) właścicielka sklepu z artykułami papierniczymi na ulicy Rewolucji  link do bloga http://nicnierobienie.blogspot.com/

piątek, 25 marca 2011

Merde

Wczoraj skończyłam czytać Stephena Clarke'a "Merde! Rok w Paryżu". Dzień miałam nie szczególnie kreatywny. Wymieniano piony elektryczne w bloku, więc nie miałam prądu. Telefon mi padł i nie mogłam go wskrzesić z tego samego powodu. Chciałam włączyć internet, ale okazało się, że router jest na to samo paliwo, a skonfigurować komputera nie umiem. Nie wspomniałam jeszcze o tym, że wyfiletowałam sobie kciuk (dnia poprzedniego, żeby nie było, że wczoraj wszystkie klęski na mnie spadły). Parsknęłam śmiechem, gdy przypomniało mnie się, że kolega mówił mi, że będzie miał pechowy tydzień, a ja go próbowałam pocieszyć.:)

Zabrałam się, więc za tą powieść. Uwielbiam czytać o Francji. Jednak ta książka traktuje o niej inaczej. Mało tu atmosfery sielskości i zapachu lawendy. Gdy pojawia się wątek z kupnem domu na wsi to w tle czai się widmo powstania w jego najbliższej okolicy elektrowni jądrowej. Obnaża także sylwetki polityków, ukazując na przykładzie szefa głównego bohatera ich wzajemne, biznesowe powiązania. Wszystko jest jednak podane w bardzo zabawny sposób. Przyznam się, że podczas czytania kilka razy zaśmiałam się głośno - momentami miałam wrażenie, że czytam jeden długi skecz. Ambitna literatura to nie jest, ale jakże odprężająca:)

Na dowód zacytuję fragment opisujący trudności w walce z urzędami:

"Powinienem wziąć ze sobą paszport, umowę o pracę, ostatni rachunek za elektryczność oraz świadectwa ślubu wszystkich chomików, jakie hodowałem od roku tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego piątego, oczywiście skopiowane na średniowiecznym pergaminie. Nic trudnego".

Dużo optymizmu i słońca. Miłego dnia:)

 PS. Wiadomość z ostatniej chwili. Kolega, o którym wspominałam w tym poście wybił sobie kciuka...

środa, 23 marca 2011

Słodkie bułeczki z makiem

Słodkie bułeczki z makiem
3,5 szklanki mąki
5 dag mąki pszennej
1 szklanka mleka
1 szklanka cukru
3 jaja
1 torebka cukru waniliowego lub aromat albo po prostu ziarna wanilii
1/2 kostki masła/margaryny
szczypta soli
trochę białka do posmarowania bułek
mak/sezam/kminek do posypania

Przesiać mąkę do miski. Drożdże rozprowadzić niewielką ilością ciepłego mleka, dodając mąki i cukru (powinno być gęstości kwaśnej śmietany). Zostawić do wyrośnięcia. Można też użyć drożdży instant i pominąć to, co napisałam wcześniej. Ubić żółtka z cukrem, w misce, nad garnkiem z przegotowaną wodą. Białka ubić osobno. Do mąki dodać wyrośnięte lub suszone drożdże (instant), żółtka i resztę ciepłego mleka. Ciasto powinno być pulchne, miękkie i nie za rzadkie.Wyrabiamy ciasto ręką i na koniec dodajemy roztopiony, ciepły tłuszcz oraz trochę soli. Jeszcze chwilę wyrabiać i odstawić do wyrośnięcia na 1 godzinę. (Dobrym sposobem na to jest przykrycie miski z ciastem folią spożywczą - szczelnie. Wtedy szybciej i lepiej wyrośnie.) Gdy podwoi swoją objętość, lekko odpowietrzamy i toczymy nieduże kulki, które odstawiamy na 30 minut do podrośnięcia (też je przykrywam tą samą folią, ale już nie tak bardzo szczelnie;) Przekładamy na blachę wysmarowaną tłuszczem albo na pergamin, smarujemy pędzelkiem zamoczonym w białku, posypujemy makiem/sezamem/kminkiem i pieczemy ok 15 minut w temperaturze 180'C z termoobiegiem albo 200'C bez termoobiegu.

wtorek, 22 marca 2011

Obrus ze skrawków






Obrus ze skrawków. Uszyty do nowej kuchni. Już nie mogę się wprost doczekać mebli.. Koronka jest wprost cudowna. Nie wiem czy widać ją dobrze na zdjęciu. W hurtowniach czasem można kupić coś taniej i niekoniecznie w ilościach ogromnych.;D
Szyję jeszcze jeden na balkon - marynarski:) To będzie istne szaleństwo.

poniedziałek, 21 marca 2011

Wojskowa grochówka


Wojskowa grochówka

Przepis znalazłam gdzieś w internecie i trochę udoskonaliłam. Dodam, że już jak go czytałam to mi prawie ślinka ciekła.;) Następnego dnia po prostu musiałam ją zrobić.

30 dag grochu
15 dag chudego, wędzonego boczku
20 dag wędzonej kiełbasy
5 średniej wielkości ziemniaków
2 marchewki
1 pietruszka
por
ćwierć selera
1 cebula
2 ząbki czosnku
3 liście laurowe
4 ziarna ziela angielskiego
majeranek, maggi lub lubczyk, pieprz, sól (czasem dodaje trochę zmielonego jałowca)

Najpierw musimy namoczyć groch. Zalewamy go wodą i odstawiamy na noc. (Nie znam przyśpieszaczy, ale jeśli ktoś ma jakiś pomysł to poproszę o napisanie.)

Następnego dnia odlewamy tą wodę, bo gotując w niej, będziemy bąki puszczać.;) Wlewamy świeżej. Gotujemy niełuskany 1,5 godziny, a łuskany 1 godzinę. Wrzucamy do tego cały boczek i warzywa (seler, marchew i pietruszkę starte na tartce oraz por pokrojony w kostkę) oraz lubczyk, ziele angielskie i liść laurowy. Po 15 minutach dorzucamy kiełbasę. Jeśli groch się już ugotował to wyławiamy z garnka boczek i kiełbasę. Kroimy boczek w kostkę ok 1 cm i smażymy na patelni. Następnie przekładamy go do zupy, a na wytopionym z niego smalcu smażymy pokrojoną w kostkę cebulę, a potem kiełbasę. Doprawiamy zupę rozgniecionym czosnkiem, majerankiem, pieprzem i solą do smaku.

Polecam dodawanie świeżych przypraw (w miarę możliwości). Lubczyk potrafi urosnąć do 1,5 m. Wrzucenie jego zielonych liści do zupy dodaje niesamowitego aromatu. Zapach majeranku kojarzy mnie się z dzieciństwem. Moja prababcia, jesienią suszyła jego nieprawdopodobne ilości. Kupiłam nasiona i zamierzam je wysiać w ogrodzie mojej mamy.:) Już nie mogę się doczekać zbiorów.:)
Smacznego!

niedziela, 20 marca 2011

Słodka poduszka


Dzisiaj zakończyłam szycie poduszki. Po raz pierwszy miałam do czynienia z patchworkiem. Sami oceńcie jak mi wyszło. Szyją się jeszcze dwa patchworkowe obrusy.;)


sobota, 19 marca 2011

Akcja ziemiórki. 2:0 dla mnie.


Ziemiórki zalęgają się w wilgotnej ziemi, a ich larwy podgryzają korzenie. Niewielka ich ilość nie wyrządzi szkody, ale więcej sztuk .. U mnie zdążyły zjeść jeden z 3 grubszych korzeni Sansewiery. Nie byłam świadoma tego, co się dzieje. Myślałam, że te latające hieny to muszki owocówki (naiwna). Przyniosłam sobie je sama z lasu razem z mchem (wspaniale prawda?).
Na zdjęciu widać kolorowy lep do którego przyklejone są właśnie te muszki. Naklejając po sztuce takiego niewielkiego lepu na każdej doniczce z pewnością zmniejszymy ilość latających stworów. 

Poza tym jeśli jest ich sporo to trzeba użyć środków chemicznych, np. Nomolt. Dostępny jest w 5ml butelkach. Producent zaleca użycie go dwukrotnie. Kolejny raz po 10 dniach, więc z pewnością zużyjemy całą butelkę (roztwór sporządza się w proporcji 1ml na 1 l wody). Ważne, o czym sama nie wiedziałam, ale uświadomili mnie w Palmiarni, aby przelać doniczkę podlewając ją tym środkiem. Cała ziemia powinna być tym roztworem zmoczona. Tutaj muszę powiedzieć, że jest to trudna operacja, bo tą zawiesiną można się zatruć. Trzeba, więc uważać i używać rękawiczek gumowych. Ważne, żeby ziemia do następnego podlewania zupełnie przeschła - na przysłowiowy wiór. Uniemożliwi to dalszy rozwój larw.

Jeszcze nie obwieszczam swojej wygranej, bo ich okres rozwoju to trzydzieści dni. Dopiero wtedy okaże się jak bardzo było to skuteczne.

Dodatkowo proponowałabym sprawdzenie w jakiej glebie powinny rosnąć nasze kwiaty. Gdy zainteresowałam się tym, to okazało się, że większość z moich roślin powinna mieć podłoże, składające się w 30% z piasku. W miejskiej dżungli można go znaleźć w sklepach akwarystycznych (dokładnie kwarcowy piasek). W Łodzi na Giełdzie kwiatów na stadionie Startu.

piątek, 18 marca 2011

Zupa ogórkowa


Zupa ogórkowa

5 średnich ogórków kiszonych, startych na tarce
2 marchewki
1 pietruszka
ćwierć selera
opcjonalnie 2 duże ziemniaki pokrojone w kostkę
4 ziarenka ziela angielskiego, 4 listki laurowe
2 ząbki czosnku
pieprz, sól
po 1 łyżeczce: lubczyku, kolendry, czubricy, koperku, majeranku
(nie używam vegety, maggi, kostek rosołowych itd. zamiast tego dodaję sporo ziół)

Najpierw gotuję wywar z żeberek wieprzowych albo kurczaka z pieprzem, listkami laurowymi oraz zielem angielskim. Potem dokładam startą na tarce włoszczyznę (mam ją też w ten sposób zamrożoną w woreczkach, wtedy znacznie szybciej można przygotować zupę). Wsypuję lubczyk, czubricę i kolendrę. Gdy nie jest to zbyt gęste dodaję ziemniaki pokrojone w kostkę. Jeżeli wszystko jest miękkie to dodaję kiszone ogórki (kwas z ogórków uniemożliwia ugotowanie się innym warzywom, więc trzeba zachować kolejność;), gdy zmiękną wsypuję majeranek, koperek i sól do smaku oraz rozgnieciony czosnek. Majeranek nie może się gotować zbyt długo bo zgorzknieje. Próbuję zupę i jeśli jest za mało kwaśna dolewam soku z ogórków (jest rewelacyjny zawiera bakterie kwasu mlekowego pozytywnie wpływające na nasz organizm).

czwartek, 17 marca 2011

Wiosna na parapecie


Typowo wiosenny kwiat - jaskier azjatycki. Uwielbiam je za grube, mięsiste pąki, a później za zbite i gęste płatki. Pięknie prezentują się do wiązanek wielkanocnych, czy dekoracji stołu. Chciałam je włączyć do bukietu ślubnego, ale uświadomiono mnie, że są dostępne tylko wiosną.:/ Ten powyżej zakupił mi mąż. Nie łatwo je spotkać. Warto wiedzieć, że są to rośliny wieloletnie i można je uprawiać w doniczkach.


 Zielistka poczuła wiosnę i będzie kwitła.:)



Udało mnie się na przecenie kupić bluszcz ogrodowy. U mnie będzie rósł na balkonie, ale oczywiście dopiero jak zrobi się cieplej coby szoku biedactwo nie doznało. To mój ulubiony rodzaj kwiatów. Można nimi doskonale manewrować w mieszkaniu - praktycznie wszędzie się zmieszczą i nie są skomplikowane w uprawie. Zaś wg teorii Feng Shui, gdy opuścimy pnącza na biblioteczkę lub postawimy na rogu szafy będą rozpraszać "złe strzały", mające negatywny wpływ na nas.




Rozmnażanie bluszczy... Wystarczy skubnąć gdzieś kawałek gałązki i włożyć do wody, a po miesiącu mamy własną roślinkę. Na zdjęciu jest bluszcz ogrodowy i Hedera Helix. Jedna z nich jest skradziona. No może nie do końca, bo podobno "to co za płotem to państwowe";) (złota myśl mojej babci) Wsypałam do naczynia trochę węgla drzewnego - zapobiega on rozwoju grzybów. Nie wiem dokładanie jakie jeszcze może mieć właściwości, ale zauważyłam, że po wsypaniu go do naczynia rośliny znacznie szybciej wypuszczają korzenie. Nie mogę znaleźć ukorzeniacza. Niby powszechne i wszędzie o tym piszą, że łatwiej wtedy posadzić nową sadzonkę itd., ale jeszcze nie spotkałam się z tym w sklepach. Ukorzeniacz - widmo. ;p



Ukorzeniony bluszczyk od mojej mamy. Nie znam gatunku, ale to coś w rodzaju bluszczu himalajskiego.

środa, 16 marca 2011

Prośba o pomoc

ZAGINĘŁA !

Iwona Orzeł
wiek 18 lat

Iwona jest siostrą jednej z naszych blogowych koleżanek.

 

W poniedziałek ,28lutego około godziny 7 rano wyszła z domu do szkoły i nie dotarła . Chodzi do szkoły w Biedżychowicach , mieszka w Olszynie lubanskiej ( woj . dolnoślaskie ). Ostatnio ja widziano ubrana w szara kurtkę , czarne leginsy , buty w panterkę, mogła mieć okulary . Jakiekolwiek informacje są niezbędne .

Rodzina i przyjaciele proszą o jakakolwiek pomoc pod numerami telefonów

mama zaginionej 517027525

siostra Angelika 600739256

siostra Kamila 787103871
 

Serdeczna prośba do wszystkich: zamieszczajcie informacje o zaginionej dziewczynie na Waszych blogach.
Im więcej osób dowie się o jej zaginięciu, tym większa szansa na jej odnalezienie.

Zaklinamy wiosnę - zwiastuny wiosny


Praca na konkurs ogłoszony przez dziewczyny z bloga http://szuflada-szuflada.blogspot.com
Tematem jest "Zaklinamy wiosnę - zwiastuny wiosny". Zaś w pracach mają się znaleźć motywy kwiatowe. U nas w domu już chyba od miesiąca jest wiosna, a moja pomysłowość się nie kończy. ;)

Kociołek szegedyński


Kociołek szegedyński

30 dag kiełbasy
30 dag schabu
4-5 dużych ziemniaków
2 cebule
2 łyżki oleju
2-3 łyżek papryki czerwonej
500g kapusty kiszonej
10dag papryki marynowanej (niekoniecznie) bez tego i tak jest b. dobre:)
1/2 pęczka natki pietruszki, sól, pieprz, lubczyk lub przyprawa typu maggi
Kroimy schab w kostkę ok. 3/4 cm i pieczemy aż się zrumieni. Wtedy zalewamy wodą i gotujemy aż zmięknie czyli ok 1,5 godziny. Na 30 min przed czasem wrzucamy ziemniaki pokrojone w kostkę. Gdy one będą miękkie dokładamy kapustę kiszoną. Na osobnej patelni smażymy cebulę, pokrojoną w piórka, gdy się zeszkli dokładamy pokrojoną w kostkę kiełbasę lub w talarki. Dorzucamy do całości. Doprawiamy papryką, solą, pieprzem i lubczykiem/przyprawą typu maggi.
Uwaga:  Podczas gotowania cały czas dolewamy wodę, tak aby jej poziom był o 2 cm niżej niż potrawa.

wtorek, 15 marca 2011

Wielkanocne dekoracje



Ciężko zrobić dobre zdjęcie tej gałęzi... Naklejone są na nią listki z kolorowego papieru, kwiaty wycięte albo z dziurkacza o kształcie kwiatu 


lub w ten sposób jak serwetki tylko nie wycinamy dolnej części
http://scraplandiakaroliny.blogspot.com/2011/02/walentynkowe-serwetki-w-serduszka.html


Kilka innych stylizacji świątecznych:

Zające wycięte z papieru xero i naklejone na drucik. Roślina udająca tutaj rzeżuchę to Helexine. Można ją zastąpić Salaginellą Apodą, ale jest dużo trudniejsza w uprawie. Tą zraszamy 2 razy dziennie, żeby sobie tego oszczędzić można umieścić ją w jakimś naczyniu (tu podkładka pod suszarkę do naczyń), wsypać karamzyt i nalać wody tak, aby nie dotykała ona doniczki. Parująca woda będzie tworzyć idealny klimat dla naszej rośliny. Trzeba też ją ustawić w dalej od okna, zwłaszcza wiosną i latem.
Jajka decoupagowe, które zasadniczo nadają się do powieszenia, ale teraz razem z innymi i piórkami oraz paterą po mojej cioci, tworzą puszystą kompozycję.

To przedwojenne naczynie kupiłam w sklepie z używanymi rzeczami za 4 zł. W dekoracji pojawiają się wiosenne motywy jak żonkile, które uformowano w płynny, secesyjny ornament.

Akcent narodowy :D czyli kolorowe, drewniane jajka z cepelii z charakterystycznymi wzorami. Takiego ptaszka poniżej możecie wykonać sami http://scraplandiakaroliny.blogspot.com/2010/11/zabawka-na-choinke.html   Można też go kupić w cepelii. Wykonany jest z wiórków drewnianych i pomalowany  w wyraziste ludowe barwy.


poniedziałek, 14 marca 2011

Jak zachorowałam na Livistonię

Zaczęło się tak:

Wybraliśmy się do Palmiarni (w Łodzi) na wykład dotyczący roślin tropikalnych i zobaczyłam to:


Tak wygląda początek choroby;p

7e3b1c3ffba4a64bfef5272925ae06b6

Moja Livistona z jednym listkiem. Znalazłam ją w jednym z marketów budowlanych za 15 zł. Niestety miała tylko jeden liść i to z plamami, więc odcięłam. Czekam teraz na więcej;)

Poduszka meduza


Poduszkę tak nawał mój mąż.;p
Poduszka uszyta z resztek tiulu na firany. Draperia jest doszyta wcześniej do tkaniny. Nie wiem czy widać, ale na gdzieniegdzie doszyłam jeszcze perełki i białe kwiaty/pompony z oderwane z taśmy ozdobnej. Pewnie można takie aplikacje kupić też "luzem".

niedziela, 13 marca 2011

Filet z kurczaka w marynacie


Poniżej zdjęcia marynaty i sposobu przechowywania zamarynowanego fileta:



Filet z kurczaka w marynacie
500g fileta z kurczaka
1 czerwona papryka albo papryka słodka w proszku (4 łyżki)
100ml oliwy, oleju
2 ząbki czosnku
1 łyżka rozmarynu
2 łyżki soku z cytryny
sól, pieprz

W głębokim talerzu mieszamy składniki potrzebne do marynaty. Czosnek powinien być rozgnieciony lub bardzo drobno poszatkowany. Kroimy na 4 części fileta i nacieramy marynatą. Umieszczamy w torebce foliowej w lodówce i odstawiamy minimum na 20 minut a maksymalnie na 12 godzin. Pieczemy w naczyniu żaroodpornym w 180'C przez 30 min lub na patelni bez obawy, że rozmaryn nabierze gorzkiego smaku.:) To jest super alternatywa dla kotleta.:)

piątek, 11 marca 2011

Suflet szpinakowy



Suflet szpinakowy

wg. przepisu Pascala Brodnickiego

100g mrożonego szpinaku
40g masła
2łyżki mąki (bezglutenowcy mogą dodać 1 łyżkę mąki ziemniaczanej i 1 łyżkę kukurydzianej)
1 szklanka mleka
5jaj
50g startego parmezanu lub sera Lazur/Rokpol
120g sera żółtego
sól, pieprz, gałka muszkatołowa

Piekarnik rozgrzej do 200'C. Szpinak wrzucamy na patelnię i smażymy na oleju aż wyparuje z niego większość wody. 
W rondlu rozpuścić masło, oprószyć mąką  i zrobić jasną zasmażkę (2 minuty). Zmniejsz ogień, powoli wlewaj mleko, cały czas mieszając trzepaczką. Gdy beszamel zgęstnieje i pojawią się na nim małe wulkany, przełóż go do miski razem z żółtkami i szpinakiem. Dodaj oba sery, wymieszaj i dopraw solą, pieprzem oraz gałką muszkatołową.
Białka ubij ze szczyptą soli, delikatnie połącz z masą szpinakową  (to białka nadają sufletowi puszystość i żeby nie wszystko nie opadło, dodajemy je do masy, a nie odwrotnie). Foremki posmaruj masłem.W ich roli mogą też wystąpić głębokie talerze, co widać na zdjęciach. Sufletu później nie przełożycie na mniejsze talerze, bo opadnie. Napełniamy naczynia masą i uderzamy nimi o stół, aby wszystko równo się ułożyło. Wstawiamy do piekarnika na 20 min. W tym czasie powstrzymujemy się od otwierania piekarnika. Sytuację możemy monitorować przez szybkę;) Czas pieczenia może być różny w zależności od użytych naczyń. Jeżeli widzimy, że suflety apetycznie się przyrumieniły to dopiero wyciągamy.

Przepis zmodyfikowałabym jedynie o dodanie 3 ząbków czosnku - w momencie smażenia szpinaku.




czwartek, 10 marca 2011

Ciasteczka kokosanki (naturalnie bezglutenowe)

Kokosanki
proporcje na 32 kokosanki 
50 g masła
3/4 szklanki cukru
200 g wiórków kokosowych
2-3 łyżki mleka
2 białka
płaska stołowa łyżka mąki ziemniaczanej

  • masło roztopić razem z cukrem i mlekiem w rondelku
  • dodać wiórki kokosowe, wymieszać masę dokładnie i wystudzić
  • rozgrzać piekarnik do 180 st. C
  • białka ubić na sztywną pianę
  • wymieszać wiórki z ubitą pianą (to czy masa z wiórków i masła jest wystudzona jest ważne bo jeśli dodamy zbyt ciepłą to ciasteczka podczas pieczenia rozleją się w płaskie koła) i dodać mąkę ziemniaczaną
  • masę wykładać łyżką na blachę przykrytą papierem do pieczenia, zostawiając odstępy, kulki powinny być nie większe niż morela, na płaskiej blaszce mieści się 16 ciasteczek
  • piec 15 minut
po upieczeniu ciasteczka są miękkie dlatego dajemy im ostygnąć kilka minut na blasze, późnij są chrupkie na zewnątrz i ciągnące w środku czyli dokładnie takie jakie powinny być pyszne kokosanki. 


przepis pochodzi z  http://menubezglutenu.blogspot.com/search?updated-max=2010-12-21T06%3A20%3A00-08%3A00&max-results=7

piątek, 4 marca 2011

Wreszcie! Przepis na róże karnawałowe bezglutenowe


Wreszcie skonstruowałam przepis na bezglutenowe faworki i po raz pierwszy od 3 lat mogę świętować Tłusty Czwartek:D  Przepisy z forum celiaklia.pl są niestety delikatnie mówiąc "do bani". Z mojego przepisu nie można zrobić faworków, bo ciasto łamie się jeśli będzie je przewijać przez otwór, ale róże jak widać wychodzą super. Ciasto z mojego przepisu ma konsystencję mocniejszego ciasta kruchego.

Róże karnawałowe bezglutenowe

0,5 szklanki mąki kukurydzianej
0,5 szklanki mąki ziemniaczanej
0,5 szklanki mąki ryżowej
0,5 łyżeczki gumy guar albo ksantowej
0,5 łyżeczki proszku do pieczenia bezglutenowego
1/4 szklanki cukru pudru
100g śmietany 18%
2 łyżki Whisky lub octu jabłkowego
1 cukier waniliowy
3 żółtka
1 łyżka soku z cytryny

Wszystkie składniki mieszkamy i zagniatamy. Wykrawamy szklanką, kieliszkiem i słoikiem mniejszym od szklanki koła. Nacinamy je promieniście pięć razy na jeden okręg. Nie dochodząc do środka. Układamy piramidalnie jedno na drugim sklejając białkiem. Smażymy w głębokim oleju odwrócone płatkami do dołu i chwileczkę po przewróceniu. Jeżeli rozwałkujemy ciasto trochę grubiej niż makaron płatki będą się same pięknie układać.


czwartek, 3 marca 2011

Róże karnawałowe z ciasta faworkowego







Róże karnawałowe z ciasta faworkowego
3 szklanki mąki
6 żółtek
200 g cukru pudru
2 łyżki spirytusu lub octu
1 cukier waniliowy
1 łyżka soku z cytryny
200g śmietany 18 %
olej do smażenia

Mieszamy wszystkie składniki. Jeżeli ciasto się klei to dosypujemy mąki. Wałkujemy na cienkie placki. Wykrawamy w 3 różnych rozmiarach kółka. Nacinamy je 5 razy - później utworzą płatki. Ułożyłam 4 warstwy kół na siebie, w tym dwie ostatnie takiej samej wielkości wycięte od kieliszka. Można użyć do tego celu szklanki, filiżanki albo słoika i kieliszka. Ważne, żeby każde z nich było po środku posmarowane białkiem, a potem wszystko ugniecione po środku.